Przeczytałem na masowym medium informacyjno-rozrywkowym
Gazeta.pl artykuł, w którym to poruszono kwestie dokarmiania ptaków zimą. Już
sam tytuł artykułu poinformował mnie iż jestem zabójcą, ponieważ mam czelność
karmić gołębie, kaczki, łabędzie i inne ptactwo chlebem. Tak, tak. Proszę
Państwa, rzucanie wyżej wymienionym osobnikom czerstwego pieczywa je zabija. Wywołuje
u nich różnego rodzaju ptasie choroby jak „anielskie skrzydła”. Poszukałem
więcej informacji na temat tej choroby i wiecie co? Podczas mojej wizyty w
parku nie zauważyłem żadnego, ale to kompletnie żadnego ptaka, u którego występowałyby
objawy wyżej wymienionej choroby (a tego dnia widziałem naprawdę sporo ptactwa
różnego rodzaju). I jak to rozumieć? Że akurat ludzie, którzy mieszkają w okolicy
tego dużego, najładniejszego w mieście parku stosują się do rad „naukowców” którzy
mówią,
że karmienie kaczorów, łabędzi i łysek chlebem to dla nich wyrok śmierci i postanowili wziąć sobie te rady do serca? Gówno prawda. Robią dokładnie to samo, co ludzie w innych miastach. Karmią ptactwo pieczywem. Dlaczego więc te kaczki i łabędzie, które widziałem w parku (i oczywiście, a jakże karmiłem je kilkudniowym chlebem) wyglądały na zdrowe i pełne energii? Może właśnie dlatego, że nie muszą walczyć ze sobą o każdy gram jakiegoś zgniłego glona znalezionego na dnie stawu, w miejscu gdzie akurat lód trochę stopniał i przez co umożliwił dostęp do wody, tylko dlatego że jedzenie same do nich przychodzi przez co nie muszą marnować cennej energii na nurkowanie w wodzie i gmeranie dziobem w mulastym dnie?
że karmienie kaczorów, łabędzi i łysek chlebem to dla nich wyrok śmierci i postanowili wziąć sobie te rady do serca? Gówno prawda. Robią dokładnie to samo, co ludzie w innych miastach. Karmią ptactwo pieczywem. Dlaczego więc te kaczki i łabędzie, które widziałem w parku (i oczywiście, a jakże karmiłem je kilkudniowym chlebem) wyglądały na zdrowe i pełne energii? Może właśnie dlatego, że nie muszą walczyć ze sobą o każdy gram jakiegoś zgniłego glona znalezionego na dnie stawu, w miejscu gdzie akurat lód trochę stopniał i przez co umożliwił dostęp do wody, tylko dlatego że jedzenie same do nich przychodzi przez co nie muszą marnować cennej energii na nurkowanie w wodzie i gmeranie dziobem w mulastym dnie?
Czemu, w żadnym artykule na temat zabójczego
wpływu karmienia ptaków chlebem nie ma podanych danych? Ptak może rozchorować
się po
10 gramach zjedzonej czerstwej bułki czy po 2 kilo? Kolejna kwestia to sama natura żywych stworzeń. Jak taka kaczka ma pod dostatkiem swojego naturalnego pokarmu (Wiosna, Lato, Jesień) to nie podpływa ochoczo do każdej osoby, która stanie na brzegu stawu bądź jeziorka i nie rzuca się na serwowane jedzenie jak ludzie na promocje w biedronce. Jak ma ochotę to skubnie trochę chleba, a jak nie to opadnie na dno i nawet nie ma zamiaru po niego nurkować, raz ponieważ robiła to wcześniej i już nie ma na to ochoty, a dwa że pewnie to co opadło na dno zostało już zjedzone przez innych mieszkańców zbiornika wodnego.
10 gramach zjedzonej czerstwej bułki czy po 2 kilo? Kolejna kwestia to sama natura żywych stworzeń. Jak taka kaczka ma pod dostatkiem swojego naturalnego pokarmu (Wiosna, Lato, Jesień) to nie podpływa ochoczo do każdej osoby, która stanie na brzegu stawu bądź jeziorka i nie rzuca się na serwowane jedzenie jak ludzie na promocje w biedronce. Jak ma ochotę to skubnie trochę chleba, a jak nie to opadnie na dno i nawet nie ma zamiaru po niego nurkować, raz ponieważ robiła to wcześniej i już nie ma na to ochoty, a dwa że pewnie to co opadło na dno zostało już zjedzone przez innych mieszkańców zbiornika wodnego.
Odkąd pamiętam, już jako mały szkrab chodziłem
z dziadkami do pobliskiego parku gdzie w okolicach stawu zawsze kręciło się
mnóstwo kaczek
i kaczorów i z wielką radością rzucałem im chleb, który wcześniej babcia przygotowała w domu. Najlepszym momentem podczas tej czynności był ten,
w którym wszystkie kaczki zaczęły grupować się w jednym miejscu i donośnie kwakać. Niejednemu malcowi taka sytuacja na pewno potrafi sprawić duża przyjemności. I jak mnie pamięć nie myli (a nie jest ona najgorsza) również nie zwróciłem uwagi, że kaczką skrzydła rosną do góry. Wtedy nikt nie grzmiał, że dając ptakom chleb zabijamy i jakoś przez 25 lat kaczki nie wyginęły z tego powodu.
i kaczorów i z wielką radością rzucałem im chleb, który wcześniej babcia przygotowała w domu. Najlepszym momentem podczas tej czynności był ten,
w którym wszystkie kaczki zaczęły grupować się w jednym miejscu i donośnie kwakać. Niejednemu malcowi taka sytuacja na pewno potrafi sprawić duża przyjemności. I jak mnie pamięć nie myli (a nie jest ona najgorsza) również nie zwróciłem uwagi, że kaczką skrzydła rosną do góry. Wtedy nikt nie grzmiał, że dając ptakom chleb zabijamy i jakoś przez 25 lat kaczki nie wyginęły z tego powodu.
Tak więc oficjalnie przyznaję się do tego, że
jestem mordercą. Mordercami są też członkowie mojej rodziny, moi znajomi a także
te wszystkie osoby (włącznie z małymi dziećmi), które można spotkać w każdym
parku. Jesteśmy mordercami dlatego, że nie chcemy wyrzucać do śmietnika czerstwego
pieczywa, które leży już w domu kilka dni (ileż można odkładać pieczywo na
bułkę tartą) tylko postanowiliśmy pokroić to pieczywo, wybrać się do
pobliskiego parku i rozrzucić je dla okolicznego ptactwa. I wiecie co? Dopóki
nie zobaczę na własne oczy ptaków ze zdeformowanymi skrzydłami czy leżących
martwych nad brzegiem stawu, dopóty będę dalej dokarmiał ptaki trzydniowym
chlebem czy czerstwą bułką. I jak ktoś z tego powodu będzie mnie nazywał „okrutnym
zabójcą” nie będę czuł się źle z tego powodu.
RK
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz