które po 2000 roku umarły śmiercią naturalną.
Patrzą na „dzisiejsze” dzieciaki i młodzież
zastanawiam się, jakby się odnaleźli w świecie, w którym nagle zabrakło
komputerów, smartfonów, tabletów i tych wszystkich elektronicznych gadżetów,
które robią z ludzi (zarówno małolatów jak i tych dorosłych) „niewolników zamkniętych
przestrzeni” nie rzadko mających klapki na oczach przez co nie są w stanie
zaobserwować jakie piękne, ciekawe, fajne rzeczy dzieją się wokoło nich.
Czasami wracam do czasów mojego dzieciństwa i
z uśmiechem na twarzy wspominam te wszystkie zajęcia, zabawy które wypełniały
mi popołudniowy czas. Podążając za tą myślą, postanowiłem zrobić listę zabaw, o
których dzieciaki w dzisiejszych czasach nawet nie słyszały (nie wspominając
nawet o graniu w nie) a jakby im je pokazać z pewnością stwierdziły by, że to
najnudniejsze zabawy na świecie i wróciły przed konsole Wii bądź do naparzania
się elektronicznymi mieczami świetlnymi.
1.Tramwajarz bądź szczur
Zabawa ta polegała na tym, iż kilka osób stało
na trzepaku, a jedna trzymająca patyk poruszała w nim po całej szerokości
trzepaka na różnych wysokościach z coraz to większą szybkością. Trzeba było
unikać kontaktu z patykiem. Kto nie podołał schodził na dół i zostawał
„patykowym”.
2.Gra w noża
Do tej zabawy potrzebne były dwie rzeczy: nóż
zabrany potajemnie z domu i kawałek ubitej ziemi. Rysowało się na niej koło,
dzieliło po równo na kawałki odpowiadającej ilości osób, które uczestniczyły w
zabawie a następnie rzucało się nożem w pola przeciwników, powiększając w ten
sposób swoje. Nóż musiał się wbić w ziemię, w innym wypadku prawo do rzucania
dostawała gracz, na którego był „atak”. Jeżeli pole gracza było tak małe, że
uniemożliwiało stanie na nim, odpadał on z gry. Zwyciężała osoba, która
„zdobyła” całe koło.
3.Kwadraty
Zabawa do której wykorzystywane były duże
betonowe płyty, z których wyłożone było podwórko. Każdy z 4 graczy miał swój
kwadrat. Grało się piłką do piłki nożnej. Jeżeli piłka przekroczyła linię na
kwadracie jakiegoś gracza, otrzymywał on punkt. Po zebraniu konkretnej liczby
punktów delikwent odpadał z gry.
4.Automat do gier
Co najlepiej zrobić z otrzymaną złotówką albo
dwoma? Oczywiście pójść na stację PKP i zagrać w automat! Pamiętam bardzo
dobrze ile radości sprawiało granie na automacie w „Mortal Kombat II”, który
znajdywał się w kolejowym bufecie.
5.Syf
Taki berek tylko, że z piłką tenisową.
Oczywiście najlepsza zabawa była w miejscu gdzie można było się schować,
wspiąć, uciec po dachu…
6.Pukawka
Co do pukawka zapytacie? Otóż był to rodzaj
„broni”. Do jej zrobienia potrzebne było kilka rzeczy: balon, taśma klejąca,
dekiel od dezodorantu, pianki po goleniu itp. Dekiel ucinało się, naciągało się
na niego balona obklejając go taśmą co by się nie zsuną podczas „zabawy”. Za
pocisk służyły przeważnie niedojrzałe, zielone lubaszki ale gdy ich nie było
pod ręką za nabój służyło wszystko co wpadło w ręce i było odpowiedniej
wielkości. Dostanie lubaszką wystrzeloną z pukawki piekielnie bolało i nawet
przez ubranie potrafiło zostawić siniaka.
7.Budowanie bazy
Gdy nadchodził moment ścinania drzew
znajdujących się na podwórku lub w najbliższej okolicy oznaczało to jedno.
Będzie budowana baza. Ścięte stosy gałęzi „trzęsły się” od buszujących w nich
dzieciaków niczym stos siana pełny myszy. Zabawa trwała do momentu zabrania
gałęzi przez służby sprzątające.
8.Łażenie po dachach garaży, drzewach itd.
Zostańmy jeszcze przy drzewach. Chyba każdy
wychowywany w latach 90 skakał po drzewach niczym kolumbijska Kapucynka.
Oczywiście, wspinanie nie ograniczało się tylko do drzew. Wchodziło się na co
tylko się dało, dachy śmietników, garaży lub nawet wyższych budynków, wielkie
betonowe płyty ułożone jedna na drugiej, które zostały po jakiejś budowie itd.
I tak cały dzień.
9.Piłka nożna na podwórku
Nie zawsze chciało się chodzić na boisko
szkolne bądź stadion aby zagrać w „gałę”. Podwórko nadawało się do tego również
idealnie. Nikomu nie przeszkadzała zjeżdżalnia, karuzela, huśtawka czy
piaskownica znajdująca się na środku „boiska”.
10.Wrestling w piaskownicy
Starsze dzieciaki naoglądały się Wrestlingu na
Polonii 1 (ten kto kojarzy takie postacie jak: Yokozuna, Ric Flair czy Hulk
Hogan wie co mam na myśli), a później chciały wykorzystać, zazwyczaj na
młodszych, chwyty jakie zobaczyli. Oczywiście piaskownica służyła jako ring. Po
takiej zabawie piach był w uszach, włosach, skarpetkach jednym słowem,
wszędzie!
11.Podchody
Kawałek kredy, dwie grupy i już można było
zaczynać grę w podchody. Jedna grupa uciekała rysując na chodniku bądź ulicy
strzałki, w jakich kierunkach prawdopodobnie poszła. Prawdopodobnie bo można
było (a nawet należało) zostawiać znaki w zupełnie innych kierunkach, niż te w
których się poszło, ale jedna musiała być zawsze prawdziwa. Druga grupa po odczekaniu określonego czasu
ruszała w pościg. Jeżeli dogoniła odpowiednio szybko uciekających wygrywała.
12.Zbieractwo
Zbierało się wszystko: tazosy w chipsów,
naklejki z gum do żucia, resoraki, postacie G.I. Joe, figurki z Kinderjojec…
Później na podwórku bądź w szkole bawiło się nimi, wymieniało, handlowało.
Gdybym dalej sięgnął w pamięć, mógłbym
rozwinąć powyższą listę jeszczę o kilka pozycji co najmniej, jednak te zabawy/gry,
o których napisałem były najczęstszą formą spędzania wolnego czasu w okresie, w
których nie było tabletów i smartfonów, a komputer nie stał w każdym domu. W
czasach mojego dzieciństwa wszelkiego rodzaju siniaki, zadrapania obicia,
stłuczenia, porwane, przemoczone, zabłocone ubranie było wyznacznikiem dobrej
zabawy, co uważam w dzisiejszych czasach jest nawet nie do pomyślenia. Teraz
wyznacznikiem dobrej zabawy jest najnowsza gra na konsolę, nowy model telefonu
komórkowego bądź ultra cienki tablet, a dzieciaki trzymane są pod kloszem, aby
przypadkiem się nie zadrapały, albo sobie nie stłukły kolana. Taka „troska”
rodziców to pierwszy krok do wychowania „pizdeczki życiowej”.
RK
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz