wtorek, 1 marca 2016

Das Tagebuch. (III)

Oprócz złych dni zdarzają się również dobre. Rzadko, ale się zdarzają. Od razu po otwarciu oczu wiem, że ten dzień będzie lepszy od typowego. Nie ma potrzeby ustawiać drzemki, gdy dzwoni budzik bo nie chce się dłużej spać. Podczas porannej przebieżki zadyszka jest  jakaś taka mniejsza, a w playliscie odtwarzają się najbardziej lubiane kawałki. Podczas dobrego dnia wystarczy że raz, maksymalnie dwa poproszę o coś dzieciaki np. o umycie zębów, ubranie się czy posprzątanie po śniadaniu i mogę mieć pewność, iż zostanie to zrobione. W dobre dni codzienne czynności, dziwnym przypadkiem zajmują mniej czasu, a  ludzie, których spotykam na ulicach wydają się być bardziej serdeczni, mniej ciekawscy. Omlet z warzywami i łososiem zrobiony na drugie śniadania smakuje jak marzenie i jakże miło jest spojrzeć do kosza i stwierdzić, iż dzisiaj wyjątkowo nie trzeba z żadnym z 3 worków (segregacja) śmigać do kontenerów. Telefon nie dzwoni co 15 minut, listonosz nie dobija się do drzwi, a sąsiad nie korzysta z żadnego głośnego urządzenia typu kosiarka, piła czy wiertarka. Dzieciaki nie zapomniały żadnych zeszytów i książek ze szkoły, zapisały pracę domową, nie dostały uwagi, a do domu wracają grzecznie, gęsiego tak, że nie muszę co chwila łapać ich za plecaki co by nie wleciały pod samochód czy jakiś inny autobus. Nie głaskają kotów nieznanego pochodzenia, nie podnoszą każdego napotkanego kamienia czy patyka, nie chcą iść do domu okrężną drogą przez cmentarz. Po dotarciu na miejsce nie tłuką się między sobą, nie rzucają ubraniami, nie krzyczą, nie płaczą, obiad zjadają ze smakiem nie marudząc przy tym, a i nawet dookoła siebie mniej przy tej czynności nabrudzili. Młody nie skacze nad głową i bawi się sam w pokoju zabaw. Cicho. Bezpiecznie. Starszy bez ponagleń, sam z siebie zabiera się za odrabianie pracy domowej i pomimo, iż ma jej sporo zadane odrabia ją w 30 minut. Bez stresu, bez wrzasku. Jakby tego wszystkiego było mało pracodawczyni wraca wcześniej z firmy i oznajmia, iż dzisiaj mam już wolne. Trzy godziny wcześniej niż planowo. Genialnie.

Wszystko wspaniale, ale… no właśnie zawsze musi być jakieś ale. Z doświadczenia wiem, iż po dobrym dniu następny będzie jego odwrotnością. Jest godzina 20.00. Dobrego dnia zostało 4 godziny. Mało. Powoli stres i obawa przed jutrem nadchodzi. Są już tuż za drzwiami…
RK 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz