wtorek, 22 marca 2016

Wyjazd do Polski #1- Podróż.

Po ponad 6 miesiącach na obczyźnie, przyjeżdżam odwiedzić Polskę. Cieszę się. Odpocznę, zobaczę rodzinę, przyjaciół, znajomych. Nawet prawie 20 godzin w autobusie nie jest takie przerażające. Pewnie po części dlatego, że nie pierwszy raz będę tyle czasu jechał tą trasą i na pewno nie ostatni.
Gdybym miał wybór, wybrał bym inny środek lokomocji, np. samolot czy pociąg, ale wiadomo, okres przedświąteczny to ceny biletów wzrastają do poziomu póki co dla mnie nie osiągalnego. Ale luz. Lubię podróżować autobusem, nawet pomimo tego, że czasami dupsko daje znać, że ma po dziurkę tego siedzenia.

W autobusie, jeżeli mam możliwość, zajmuję miejsce przy oknie gdzieś w przedniej połowie autobusu. Jeżeli nie ma możliwości wyboru siadam tam gdzie można. Preferuje miejsce przy oknie bo po pierwsze, podczas drzemki można oprzeć głowę o szybę i jakoś tak zawsze wygodniej, a po drugie gdy osoba, która siedzi obok nas nie jest zbytnio rozmowna bądź nie „warta zainteresowania” jest możliwość pooglądania krajobrazów znajdujących się za oknem
(lub udawania, że się ogląda).

Nie rozumiem ludzi, którzy 15 minut po odjeździe sięgają do swoich tobołków i wyciągają różnego rodzaju jadło. Przecież nie dowiedzieli się o podróży przed kilkoma minutami i mogli zjeść posiłek przed wyjazdem zamiast już na początku podróży urozmaicać ją innym przez zapachy, które wydziela ich jedzenie. Podobnie sytuacja wygląda
w przypadku korzystania z toalety znajdującej się w autobusie. Po co załatwiać potrzebę w domu, w komfortowych warunkach jak można to zrobić gdy tylko autobus ruszy, w kabinie metr na metr z opadającą deską. A niektórzy siedzą tam tak długo, jakby robili dwójkę. Na samą myśl o załatwianiu „grubszej” potrzeby w autobusowym klozecie mną rzuca.

Wyruszając w takie długie podróże czytnik e-booków (ewentualnie jakaś książka w wersji klasycznej), odtwarzacz mp3 i smartphone są mi niezbędne, abym nie padł z powodu nudy. Oczywiście wszystko maksymalnie naładowane,
ale ładowarka pod ręką, jakby trzeba było trochę nasze padnięte urządzenia zasilić energią. Na szczęście jedna wystarczy (ozłocić tego kto wpadł na pomysł zastosowania wejścia mini usb do wielu urządzeń!). Korzystając na zmianę z wyżej wymienionych urządzeń, przeplatając to drzemkami podróż upływa nawet znośnie. A jak kierowcy będą
w dobrym humorze, to włączą może nawet jakiś film, a pasażerowie będą mieli szczęście to nie będzie to film z 1986 roku.

Dużą część drogi będę pokonywał w nocy bądź, w takich godzinach gdy jest jeszcze ciemno. W takich okolicznościach czasami, nie pozostaje nic innego jak spróbować się przespać. O ile samo w sobie spanie na fotelu w pozycji przypominającej siedzącą  do najwygodniejszych nie należy, to dla ludzi „trochę” większych może być to bardziej problematyczne. Mało miejsca na nogi i niezbyt duży fotel ograniczają możliwości przyjęcia odpowiedniej, jak na warunki autobusowe, pozycji do spania. I zamiast spać, kręcę się i wiercę jakbym siedział na kopczyku ognistych mrówek. Na szczęście w przypadku problemów z zaśnięciem podczas wielogodzinnych podróży przychodzi mi
z pomocą mój „przyjaciel” X. I jakoś tak wszystko wydaje się wtedy lepsze, milsze albo bez znaczenia. Nawet niewygodny fotel czy brak odpowiedniej ilości miejsca na nogi nie przeszkadzają już tak bardzo. Sen przychodzi.

To by było na tyle w pierwszym poście, rozpoczynającym relację odwiedzin Polski. Pomimo wyjazdu, Świąt Wielkiejnocy, i całego „zamieszania”, które jest z tym wszystkim związane zamierzam napisać jeszcze kilka podobnych postów relacjonujących moją wizytę z Ojczyźnie. Póki co pozdrawiam wszystkich gorąco, i idę dalej pakować walizki.

RK.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz