poniedziałek, 14 marca 2016

Bieganie. Moja historia.

Swoją przygodę z bieganiem zacząłem około 3 lat temu. Podyktowane było to chęcią zrzucenia wagi, która stała się nie do zaakceptowania.  Jednak temat wagi i odchudzania nie jest tematem tego posta, tak więc skupię się stricte na początkach moich treningów biegowych, a także i późniejszych etapach.
Gdy coś zaczynam staram zachowywać się zdrowy rozsądek. Tak więc w momencie podjęcia decyzji o zmianie swojej sylwetki, nie poleciałem od razu do pierwszej lepszej siłowni i nie wykupiłem rocznego karnetu, ani do sklepu
z odzieżą i obuwiem sportowym w celu kupienia nie wiadomo jak drogich ciuchów do treningu czy butów. W razie niepowodzenia po co mi dodatkowa para nieużywanych butów w szafie za cztery stówy czy roczny karnet na siłownię, na której byłem zaledwie kilka razy. Wiedziałem jednak, że sama dieta nie wystarczy i żeby uzyskać zadowalające efekty muszę do całego procesu zmiany włączyć ćwiczenia fizyczne. Systematyczne ćwiczenia fizyczne. Padło na bieganie.
Aby zacząć biegać, nie potrzebne są nie wiadomo jak wypasione buty, ciuchy czy różne dodatki. Owszem z biegiem czasu, gdy bieganie wejdzie w krew sami będziemy wiedzieć co potrzebujemy (kupić), aby bieganie stało się przyjemniejsze. Ja przed pierwszymi treningami poczytałem trochę na temat biegania. Po lekturze stwierdziłem,
że jedyne co mi potrzeba to odpowiednich butów przeznaczonych do tego celu. Nie chciałem narażać stawów (szczególnie kolanowych) na dodatkowe obciążenie jakie powstawało by podczas biegania (i tak już wystarczająco dostawały w kość za sprawą mojej wagi), dlatego obuwie amortyzujące podczas treningu było dla mnie priorytetem. Ale nie myślcie proszę, że moje pierwsze buty były z najwyższej półki w cenie, za którą mógłbym kupić tygodniowy pobyt na mazurach. Pierwsze obuwie, które zakładałem na treningi biegowe kupiłem w Internecie na jednym z portali aukcyjnych i zapłaciłem za nie bodajże 75 zł. W porównaniu do efektów jakie miałem zamiar osiągnąć cena nie wydawała się taka straszna, a i ja byłem spokojniejszy myśląc o swoim zdrowiu.
Przyszedł dzień rozpoczęcia. Było to jakoś w połowie Stycznia a co za tym idzie, zimno, śnieg, rano ciemno, wieczorem ciemno. Ale podjąłem już decyzję i nie chciałem się wycofywać. Znalazłem w internetach plan treningowy, który najbardziej mi odpowiadał i uważam, że każdy, który chce zrzucić wagę dzięki bieganiu i to są jego początki powinien zacząć od tego planu treningowego. Dlaczego. Trening jest tak skonstruowany, że pierwszego dnia ćwiczeń nie wypluwamy swoich płuc, nogi nie odpadają i nie wylewają się z nas hektolitry potu. Jest to ważne szczególnie na początku, aby się nie zniechęcić, bo tego nie chcemy. Oczywiście jako, że to był dla mnie największy wysiłek fizyczny
(i to podejmowany całkowicie świadomie), miałem zadyszkę, nogi odczuwały, że zadziała się nowa sytuacja a i pot na czole wystąpił. Jednak to nic w porównaniu z uczuciem jakie przyszło po wykonaniu 1 dnia treningu. Uczucie to powracało jeszcze kilka razy podczas mojej przygody z bieganiem, ale o tym później. Poniżej zamieszczam plan treningu, z którego korzystałem.
Na początku wstawałem rano, aby zrobić trening przez pracą. Jednaj szybko zrezygnowałem z ćwiczeń wczesnym rankiem (za bardzo kocham spać) na rzecz tych w porze popołudniowej. Całkowicie nie przejmowałem się wzrokiem ludzi, którzy patrzyli co to za czerwona, zasapana, 120 kilowa kula toczy się po chodniku. Znałem cel, który chciałem osiągnąć i liczyło się tylko to, żeby wykonać codzienny trening, który zbliży mnie do tego.
Waga leciała w dół, przez co bieganie wydawało się jakieś takie przyjemniejsze i mniej męczące, aż wreszcie przyszedł kolejny „kamień milowy”, a mianowicie przebiegnięcie 30 minut ciągiem, bez zatrzymania się. I kolejny raz po ukończeniu treningu miałem wrażenie, że ktoś mi przyczepił małe skrzydełka do butów, taki byłem z siebie dumny.
I motywacja do dalszych treningów increased.
Czas leciał, Zima ustąpiła miejsce Wiośnie a moja przygoda w bieganiem trwała nadal. Oczywiście już nie było mowy
o biegu na przemian z marszem. Z tygodnia na tydzień wydłużałem czas biegania, ale i pokonywałem większe odległości. Nie przypominałem już tej osoby, która kilka tygodni temu zaczynała trening biegowy. Na tym etapie kupiłem spodnie i koszulkę przeznaczone dla biegaczy, a także opaskę-etui na telefon, które mogłem zaczepić na ramieniu i dzięki aplikacją do biegania kontrolować dokładniej swoje wyniki.

Kolejny „kamień milowy” pojawił się w momencie wzięcia udziału w „Biegu 1 Maja” w Warszawie. Co prawda dystans wynosił tylko 5 kilometrów, ale wzięcie udziału w imprezie, w której brało udział tak dużo ludzi, których łączyła pasja do biegania było czymś niesamowitym. Oczywiście fakt ukończenia biegu (a było wtedy mega gorąco i duszno) i to, według mnie na nie najgorszy miejscu, też wpłynął na to, iż po przekroczeniu mety czułem się mega szczęśliwy.
Niestety, gdy osiągnąłem wagę, do której dążyłem zrezygnowałem z regularnego biegania. Trochę tego żałują, między innymi, że straciłem wszystko to ca co tak ciężko przez te kilkanaście tygodni pracowałem, ale też dlatego, że teraz musiałem zaczynać wszystko od początku.  I póki co to mi wychodzi.

RK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz