czyli praca w grupie.
Gdybym spotkał tego, kto wymyślił takie gówno
jak prace zespołowe czy prace w grupach, jak zwał tak zwał, to wypłacił bym mu
solidnego lepa na twarz.
Jak ja nienawidzę takiej formy zajęć. W
porządku, jestem w stanie pracować w grupie raz na jakiś czas, korona mi z
głowy nie spadnie, pomimo tego iż żadne argumenty „za” pracą zespołową do mnie
nie przemawiają. Że niby w grupie pracuje się raźniej i ciekawiej lub podnosi
się efektywność pracy? Gówno prawda. Coś co MUSZĘ zrobić czyli zostało mi przez
kogoś zlecone NIGDY nie będzie dla mnie ciekawe, a efektywność nie będzie większa
niż podczas innych zadań, które muszą wykonać. I żadna praca nawet w najlepszej
grupie tego nie zmieni.
Jeżeli człowiek ma szczęście to będzie w
grupie z osobami, które potrafią współpracować, mają własne zdanie i co
najważniejsze MYŚLĄ. W przeciwnym wypadku, gdy osoby wchodzące w skład grupy
będą w stanie tylko przytakiwać na zaproponowane pomysły, nie wykazując żadnej
inicjatywy i nie wnosząc nic do zespołu, dla świętego spokoju zajmie się
najcięższymi zadaniami, a pozostałe wydeleguje innym tak, żeby nie zostały
przez nich spierdolone. Oczywiście jeżeli mu zależy…
Mniemam, iż zlecenia prac w grupach
czterokrotnie podczas zajęć trwających 3 godziny to lekka przesada. Nie,
przepraszam to kurwa po prostu przegięcie. I nie ważne, że takie prace trwają
10-15 minut. Jak muszę się przed kimś „produkować”, nie wiedząc nawet czy osoba
ta zrozumiała to co chciałem przekazać, to aż krew się we mnie gotuje. I
oczywiście nikt nie potrafi mnie poprawić i skorygować. Jedyną taką osobą jest
wykładowca, który siedzi za swoim biurkiem i nawet nie raczy ruszyć swojej dupy
i posłuchać o czym te „super” grupy stworzone przez niego rozmawiają. Nie wiem
czy polecenia częstych prac w grupach są powodem lenistwa wykładowców czy
brakiem pomysłu na ciekawe poprowadzenie zajęć. Bez sensu…
Bardzo mnie irytuje to, iż umiejętność pracy w
zespole jest wymagana podczas rekrutacji na stanowiska, które nie mają nic
wspólnego z pracą zespołową. Mam wrażenie , iż osoby zajmujące się rekrutacją
czasami w ogóle nie maja pojęcia co oznacza praca zespołowa. Zespołowo pracują
muzycy wchodzący
w skład orkiestry, drużyna piłkarska, strażacy, biegacze w sztafecie czy lekarze podczas operacji, ale kurwa na litość boską nie pracownik call-center, kelner czy kasjer w supermarkecie. Moim zdaniem praca zespołowa to taka, w której bez innej osoby bądź osób nie jesteś w stanie wykonać poprawnie powierzonego zadania.
w skład orkiestry, drużyna piłkarska, strażacy, biegacze w sztafecie czy lekarze podczas operacji, ale kurwa na litość boską nie pracownik call-center, kelner czy kasjer w supermarkecie. Moim zdaniem praca zespołowa to taka, w której bez innej osoby bądź osób nie jesteś w stanie wykonać poprawnie powierzonego zadania.
Nie jestem dzikusem. Lubię pracować w
otoczeniu ludzi. Lubię z nimi rozmawiać, śmiać się, wygłupiać, a najbardziej
podoba mi się to, iż cały czas jestem w stanie się od nich uczyć czegoś nowego.
Od czasu do czasu zrobienie burzy mózgów czy wspólne debatowanie w celu
rozwiązaniu jakiegoś problemu jak najbardziej wchodzi w grę. Ale nie jest to
praca w grupach i nie można tego porównywać! Jestem typowym anty-teamowcem.
Dostaję zadanie, wykonuję je samodzielnie (ewentualnie radząc się innych gdy
nie będę czegoś pewny) i następnie albo „spijam śmietankę” za dobrze wykonaną
robotę lub wysłuchuje opierdolu gdy coś ewidentnie zjebałem. I nie mam do
nikogo pretensji, oprócz do siebie samego.
RK
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz